Stivi

Wiek to około 6 lat

Samiec

Stivi słabo widzi bo od dawna oczka przysłania mgła. Pan nigdy nie zapytał lekarza o powód i możliwości leczenia, uznając, że tak widocznie musi być, że taka „uroda” Stiviego. W ogóle mało dbał o pieska, który z dnia na dzień stawał się dla niego ciężarem. Lekarz zalecił głębszą diagnostykę oczek i konsultację ortopedyczną, bo potłuczona w wypadku miednica nie rokowała dobrze dla pieska.
Piesek skrajnie zaniedbany, po wypadku weterynarz na szybko obciął dredy, aby dostać się do ran. Oczka zasłania mgła, widzenie raczej zerowe i widać, że psiak nie umie się z tym faktem pogodzić. Utyka mocno na tylne łapki jak dłużej pozostaje w bezruchu, uszy w bardzo złym stanie, zęby oklejone kamieniem, stan zapalny dziąseł, wychudzony, skóra w złym stanie, biegunka, brak apetytu, zobojętnienie, apatia, ze strachem reaguje na inne psy, a ponieważ nie może ich dostrzec, to ze złością broni dostępu do siebie.

Chłopak nauczył się poruszać po niewielkim mieszkaniu, a na spacerze, chodził tylko w miejsca dobrze mu znane z zapachu. Dalsze spacery nie wchodziły w grę, bo Stiv wpadał w panikę, zapierał się, kładł, piszczał…po prostu bał się. Tego dnia pan nie pozwolił pieskowi zbyt długo wąchać trawnika, zapakował go szybko do samochodu i w pośpiechu odjechał. Świadek widział jak bardzo późnym wieczorem, na dwupasmowej drodze, jasne auto zwolniło, uchyliły się drzwi kierowcy i biały psiak został z impetem wypchnięty z niego, po czym auto z piskiem opon odjechało. Poszukiwania pieska nie przyniosły rezultatu, fakt został zgłoszony na policję, świadek odjechał.
Kilka dni pod rząd Stiv był widywany przy tej samej ruchliwej drodze, a nawet na niej. Auta trąbiły, zwalniały, wtedy piesek w panice uciekał na pobocze.
Jedno z pędzących aut nie zdążyło wyhamować i uderzyło w Stiva. Poturbowany, poraniony piesek trafił do najbliższego gabinetu weterynaryjnego, a po opatrzeniu ran do schroniska.
W schronisku Stivi zamieszkał w kojcu i dzień po dniu wpadał w coraz większą depresję. Nikt go nie szukał, nikt o niego nie pytał, słaby wzrok psa odstraszał potencjalnych adoptujących, ludzie omijali kojec ze Stivem, z litości kiwając tylko głowami .
Wolontariuszka, która widziała jak Stivi gaśnie w oczach, jak przestał chodzić, a nawet wstawać, jak coraz bardziej otępiałym wzrokiem wpatruje się w dal, postawiła sobie za punkt honoru, żeby mu pomóc. Na rękach wynosiła z kojca, zachęcała do chodzenia, dawała mu tyle miłości, ile była w stanie dać w krótkim czasie, aż w końcu zaczęła szukać ratunku dla Stiva w internecie.

Wirtualni opiekunowie Stiviego

Wiktoria

Dorota